|
"Mamy już modem, ale kiedy postawią nam dostęp?" tego typu pytania z kategorii "humoru zeszytów szkolnych" można było jeszcze nie tak dawno słyszeć w małych firmach.
Zazwyczaj pytań takich nie stawiają użytkownicy indywidualni Internetu w naszym kraju, którzy bardziej świadomie podejmują decyzję o tym, żeby się podłączyć do Sieci.
Rozejrzyjmy się więc, w jaki sposób dziś, pod koniec r. zwykły śmiertelnik lub mała, często jednoosobowa firma, może uzyskać połączenie z Internetem.
Modelowy użytkownik indywidualny wykazuje zmiany w stosunku do swego odpowiednika sprzed 3-5 lat. Nie jest nim już tylko student - przeważnie informatyki, elektroniki czy fizyki. Dziś są to także przedstawiciele przeróżnych grup zawodowych i kategorii wiekowych, szukający w Sieci informacji lub rozrywki. Dlatego też coraz więcej polskich internautów łączy się z Siecią już nie tylko w pracy, na uczelni czy w szkole, ale także w domu. Według badania NetTrack SMG/KRC, jakie prowadzono od stycznia do lipca br., w pierwszej połowie br., na próbce niemal 60 tys. osób, już ponad 40 proc. internautów korzysta z Internetu w domu, mimo nadal wysokich kosztów takich połączeń (i w dodatku rosnących wobec tzw. rebalansowania taryf przez operatorów, czyli podnoszenia kosztów rozmów lokalnych oraz abonamentu). Cóż mają oni do wyboru?
Analogowo, czyli przez telefon
Według wspomnianych badań, ponad 90 proc. indywidualnych internautów korzysta ze zwykłego telefonu i modemu analogowego. Skoro operatorem ponad 95 proc. sieci lokalnej w naszym kraju jest TP SA, więc oczywiste, że użytkownicy ci korzystają przede wszystkim z "darmowego dostępu" do Internetu za pośrednictwem TP SA i jej sieci TPNet. Dostępność numeru dostępowego TP SA 0,202122 zwiększyła się ostatnio zasadniczo dzięki sukcesywnemu podłączaniu nowych urządzeń dostępowych. Jednak mimo to TP SA nadal nie wprowadza żadnej formy abonamentu, w którego ramach ci, którzy korzystają z Internetu intensywnie, mogliby uciec od kosztu cykających nieubłaganie impulsów. TP SA ustami swych przedstawicieli tłumaczy się teraz, że obecnie nie pozwalają jej na wprowadzenie form zryczałtowanych programy billingowe i na razie użytkownicy powinni się cieszyć z tańszych połączeń na numery 0-20. Przy okazji: billing nie rozróżniał numeru 0-202122 od podobnych numerów dostępowych innych operatorów i dla ich użytkowników też pozostawał niewielki zysk w postaci naliczania impulsu co 6 a nie co 3 minuty. Niestety, numerów takich jest zresztą ostatnio coraz mniej. W ostanim czasie nie tylko nie są uruchamiane nowe, ale po kolei rezygnują z nich ci niezależni dostawcy Internetu, którzy je dotąd mieli (np. Internet Partners). Rafał Wiosna, dyrektor techniczny Polboxu, jednej z firm-weteranów wśród polskich ISP, twierdzi, że na takich zasadach rozliczeń z TP SA, jakie obowiązują obecnie, firma takiego numeru dostępowego nie ma zamiaru uruchamiać. Na razie więc jedynym zyskiem internautów łączących się za pośrednictwem TP SA jest zachowanie dla nich przedłużonego, świątecznego naliczania impulsów (nie co 3, ale co 6 minut) w przypadku korzystania z numerów 0-20.
Z ryczałtowymi i innymi formami dostępu eksperymentują operatorzy niezależni - zarówno ISP, jak i operatorzy telekomunikacyjni - ze zmiennym szczęściem. Np. Multinet z różnych powodów musiał zrezygnować z formy zryczałtowanego call-backu, który kiedyś uruchomił w Poznaniu. Ci z abonentów TP SA, którzy zachęceni zmasowaną reklamą Internetii spróbowali call-backu w jej wykonaniu, mają mieszane opinie na temat zysku z takiej formy. Podstawowym problemem wydaje się w takich razach współpraca między sieciami Netii a TP SA, co prowadzi do sytuacji, iż serwer dostępowy Netii nie może się dodzwonić do abonenta, który inicjował sekwencję połączenia. W rezultacie po kilku próbach rezygnuje on, łączy się przez sieć TP SA (np. z jej numerem dostępowym) i może tylko stwierdzić, że poprzednio wyrzucił 35 groszy na dodzwonienie się do Internetii. Własnym abonentom Netia dość nieoczekiwanie zaproponowała niedawno ryczałt dostępowy do swej sieci Internetia, dodając w swoim pakiecie taryfowym Pakiet III usługę Internet Plus: 100 godzin dostępu miesięcznie za 69 zł. Ryczałt swoim abonentom oferuje za niecałe 70 zł miesięcznie Szeptel. Podobną do Netii formę rozszerzenia pakietu abonamentu telefonicznego wybrał El Net, np. w Bydgoszczy: przy wyborze abonamentu na połączenia we własnej sieci za 219 zł/mies. opłata za połączenia internetowe wynosi 0,25 zł/godz.
SDI, czyli mały ADSL
Marzeniem użytkownika indywidualnego, który przecież nie zawsze dysponuje możliwością i finansami na założenie sobie drugiej oddzielnej linii telefonicznej do Internetu, jest technologia DSL, pozwalająca na dostęp po tym samym łączu telefonicznym, bez blokowania możliwości korzystania z telefonu. Z prawdziwym ADSL-em, dającym prędkości transmisji rzędu kilkuset Kbps z kierunku od użytkownika do sieci i rzędu 2 Mbps z Sieci do użytkownika, TP SA na razie eksperymentuje na kilkudziesięciu abonentach biznesowych w Szczecinie i jeszcze sporo czasu upłynie, zanim rozwiązania takie rozpowszechnią się w jej sieci. Na razie pozostaje HiS Ericssona - uproszczone rozwiązanie ADSL, instalowane przez TP SA jako usługa SDI. Daje ono maksymalną prędkość 115 Kbps, jeśli nie korzysta się z telefonu oraz ok. 70 Kbps, jeśli się jednocześnie rozmawia. Są to dla użytkowników indywidualnych i małych firm zupełnie wystarczające parametry. Cenne jest też to, że SDI daje stałe połączenie z Internetem i można przeboleć wysoką cenę instalacji (1000 zł) oraz wcale nie taki tani abonament (160 zł/miesięcznie). Największym problemem jest jednak dostępność SDI. Urządzenie dostępowe HiS-NAE instalowane jest zwykle w wersji dającej 16 dostępów, ale według nieoficjalnych informacji, krążących po listach dyskusyjnych, lokalne placówki operatora rozważają możliwość i celowość jego realizacji, kiedy im się nazbiera 40-60 potencjalnych użytkowników. W dodatku wymagana jest czysta para kabli od abonenta do centrali, co skutecznie odcina wielu potencjalnych klientów, schowanych za różnego rodzaju koncentratorami wystawionymi i urządzeniami zwielokrotniającymi, popularnymi zwłaszcza na wsiach i w obszarach podmiejskich. W rezultacie po ponad roku od rozpoczęcia akcji SDI przedstawiciele TP SA przyznają się do 10,5 tys. użytkowników, z czego 2,5 tys. w aglomeracji warszawskiej, ok. 1500 na terenie dyrekcji wrocławskiej oraz trochę ponad 1000 w poznańskiej. Na instalację czeka jeszcze ok. 13,5 tys. abonentów, którzy złożyli wnioski. I tak istotnym postępem w całej sprawie jest fakt, że kiedy zadzwoni się do lokalnego BOK-u, obsługa przeważnie już wie, o co chodzi i potrafi połączyć z kimś, kto udziela odpowiedzi - choć, niestety, przeważnie negatywnej, np. nie wcześniej, jak w 2001 r. Nie słychać na razie o podobnych rozwiązaniach ADSL innych operatorów. Wykorzystują oni raczej fakt, że mają dużo nowszy sprzęt i bez specjalnych przeróbek mogą oferować ISDN, stanowiący porównywalną cenowo alternatywę, jeśli chodzi o koszty instalacji.
ISDN - niestety, to nie są miliony linii
Po ustaleniu stawek za połączenia na tym samym poziomie co na łączach analogowych, dostęp ISDN w najprostszej wersji 2B+D - ewentualnie rozszerzonej o 2 dodatkowe numery MSN - jest tak samo tani, czy raczej tak samo drogi, jak dostęp poprzez łącza analogowe. W sieci TP SA barierą upowszechnienia się ISDN-u - podobnie jak SDI - jest stan sieci naszego operatora narodowego. Najszybciej można się dowiedzieć, że na danym terenie realizacja jest niemożliwa albo będzie możliwa, ale nie wiadomo kiedy, po zaistnieniu warunków technicznych.
W ramach kolejnej akcji promocyjnej swej ISDN-owej usługi Octopus TP SA zaczęła ostatnio oferować w pakiecie z instalacją także kartę ISDN PCI do peceta. Jest to raczej oferta skierowana do małych firm, dla których byłoby to naprawdę bardzo korzystne rozwiązanie, zwłaszcza że ostatnio TP SA instaluje np. terminal abonencki NT ISDN w wersji NTtwin +, wyposażony od razu w dwa wyjścia cyfrowe (do telefonu ISDN i do karty/terminala do komputera) oraz dwa wyjścia analogowe (które można wykorzystać do podłączenia posiadanego już faksu analogowego czy analogowych telefonów). W rezultacie za 40 zł netto miesięcznego abonamentu (w wersji Komfort, z trzema numerami MNS), a więc tylko o 15 zł więcej niż dla pojedynczej linii analogowej (obecnie 25 zł netto), uzyskuje się na jednej linii fizycznej 3 numery telefoniczne z możliwością podłączenia czterech urządzeń. Byłoby to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Trzeba być jednak przygotowanym na długotrwałą procedurę od złożenia wniosku do podłączenia wniosku (praktycznie kilka tygodni od pozytywnej odpowiedzi na samą możliwość złożenia wniosku). Niestety, w małych firmach daleko większą niedogodnością jest bezpowrotna utrata dotychczasowego numeru telefonu, jeśli się go zdaje (by zaoszczędzić 50 proc. kosztów instalacji), a jeśli nie ma się w zapasie drugiej linii analogowej - trudna do akceptacji utrata łączności, aż do uruchomienia linii. Może się zresztą okazać w wyniku pomiaru stopy błędów łącza, że mimo teoretycznej możliwości tej właśnie linii nie da się zISDN-ować. Przy tych startowych kłopotach oraz późniejszym komforcie użytkowania, np. 1, 2-sekundowym czasie zestawiania dostępu do Internetu, trochę bledną inne problemy: błędna realizacja sygnalizacji SS7 w sieci TP SA - uniemożliwiająca oddzwonienie na numer stacjonarny w tej samej strefie numeracyjnej (bo jest on przysyłany do telefonu ISDN z zerem i numerem kierunkowym, a aparaty nie potrafią się pozbyć tych prefiksów - można natomiast oddzwonić na telefon komórkowy lub w innej strefie). Zdarza się też, że abonent jest czasowo niedostępny z innych central (także dla innych abonentów ISDN), zaś dla innych dostępny jest tylko numer główny, zaś nie istnieją numery dodatkowe MSN. W sumie w sieci TP SA jest obecnie zaledwie ok. 35 tys. abonentów ISDN (w przeliczeniu na kanały 2B+D), ok. 20 tys. ma Netia. W zestawieniu z 12,5 mln linii w Niemczech czy choćby 185 tys. w samym tylko Matávie na Węgrzech nie jest to na razie zbyt wiele. Śladowe ilości ISDN-owych abonentów indywidualnych i z rynku SOHO mają obecnie inni operatorzy (np. Dialog, Szeptel, El-Net), którzy do tej pory oferowali go raczej w korporacyjnej wersji 30B+D dużym firmom.
A może przez telewizor?
We wrześniu br. Elektrom ożywiła zamrożoną na dłuższy czas sprawę dostępu zintegrowanego przez telewizję kablową. Teraz oferują go firmy grupy, występując pod marką handlową el - tam, gdzie grupa ma sieć telewizji kablowej. Dotychczasowi abonenci, np. warszawskiej sieci TV kablowej Astercity Net, bardzo sobie cenią naprawdę szybki dostęp za ok. 600 zł (obecnie) opłaty instalacyjnej i 80 zł abonamentu, ale jest ich na razie w stolicy zaledwie ok. . el ma zamiar teraz oferować abonentom mieszkaniowym pakiet zintegrowany, składający się z telefonii, zestawu programów TV kablowej oraz szerokopasmowego dostępu do Internetu. Niestety, z możliwościami dostępowymi jest na razie jeszcze gorzej niż w SDI czy ISDN, dotyczą one tylko niektórych budynków w kilku dzielnicach Warszawy. Plany są natomiast bardzo ambitne. Na konferencji prasowej z okazji startu grupy el zapowiadano, że w samej Warszawie w ciągu 2-3 lat AsterCity chce dotrzeć z ofertą do ponad pół miliona abonentów. Potrzebuje do tego tylko drobiazgu - wybudowania kanałów zwrotnych w sieci, co trochę potrwa, podobnie jak w polskiej filii UPC (z planowaną usługą UPC Direct). UPC chce uruchomić podobne usługi zintegrowane w swej sieci PTK w Warszawie, a potem w Krakowie.
Jeśli chodzi o cyfrową TV satelitarną - kolejną ścieżkę dostępową, to na razie tylko Polsat eksperymentuje ze swoim systemem telewizji satelitarnej. Chce do tego wykorzystywać dystrybuowany od pewnego czasu dekoder telewizji cyfrowej. Zupełna cisza panuje natomiast w Wizji TV (należącej obecnie do UPC Polska) oraz w Cyfrze+.
Niestety, inne oferty dla użytkowników indywidualnych, pojawiające się ze strony dostawców urządzeń TV satelitarnej, choć wabią prędkością ściągania plików rzędu 2,5 Mbps oraz stosunkowo rozsądnymi cenami za takie prędkości (ok. 1200 zł za kartę i np. 600 zł za abonament roczny), wymagają wykorzystywania telefonu jako kanału w górę, co bardzo ogranicza ich funkcjonalność.
A przez telefon, przez radio?
Z dostępem z telefonów komórkowych przez WAP trzeba będzie poczekać raczej na komercyjne uruchomienie GPRS-u. W wersji GSM trzeba być naprawdę fanatykiem, by za te pieniądze i przy tak małych prędkościach transmisji napawać się widokiem malutkich stron WAP-owych i w dodatku jeszcze z nich korzystać. Nawet w Wielkiej Brytanii, według niedawnych badań, korzysta z WAP w wersji GSM mniej niż 5 proc. użytkowników telefonów. Na szczęście nie trzeba będzie czekać aż na UMTS, bo ze swoimi prędkościami rzędu 115 Kbps GPRS zapowiada się na zupełnie rozsądną możliwość dla konkretnych zastosowań w m-handlu i m bankowości.
Nadal pojawiają się inicjatywy tańszych wersji radiodostępu LMDS (Local Multi Point Distribution Service) dla użytkowników indywidualnych i małych firm. Polegają one na szybkim połączeniu radiowym stacji bazowych, np. na osiedlu i podłączeniu poszczególnych użytkowników w zwykły Ethernet. Mniejsi dostawcy tych rozwiązań mają jednak nadal trudności z lokalizacją anten oraz zebraniem na danym terenie liczby klientów uzasadniających ekonomicznie instalację systemu. Ceny takich instalacji dla prędkości wystarczających dla rynku SOHO (64/128 Kbps) są natomiast zupełnie rozsądne - rzędu 100 zł miesięcznie. Przykładowo Pro Futuro w pilotowych instalacjach w Lublinie oferuje 64 Kbps nawet za niecałe 60 zł netto miesięcznie + opłatę instalacyjną rzędu 300 zł. Podobnie kształtują się ceny warszawskiego CitySOS.
Oczywiście w wersji dla klientów korporacyjnych i prędkościach transmisji rzędu 2 Mbps można już wybierać w ofertach takich operatorów, jak TELE2, Crowley Data, wspomniana Pro Futuro, sieć taką buduje też w Polpaku CST TP SA, ale tam ceny są jednak dla korporacji od Coca Coli w górę.
|