Przemiany
Sektor telekomunikacji, rozwijający się w szalonym tempie, coraz bardziej się ujednolica. Przeprowadzenie jasno zdefiniowanej granicy pomiędzy siecią telekomunikacyjną a komputerową jest z góry skazane na porażkę, pomijając już bezsensowność takiego zabiegu. Jednocześnie jednak w sferze działań poza technicznych granica oddzielająca sektor telekomunikacji od innych działów gospodarki wydaje się być bardziej widoczna. Najbardziej oczywiste jest to w działaniach polityków, którzy słusznie uważają, że władza nad telekomunikacją warta jest wielu starań i przynosi nie tylko materialne wielkie korzyści. A ponieważ znacznie łatwiej jest rządzić w komfortowych warunkach monopolu, nie należy się dziwić, że wprowadzanie reguł wolnego rynku idzie u nas jak po grudzie. Od początku istnienia naszego miesięcznika wskazywaliśmy na konieczność poprawy w kluczowych sektorach polskiej branży telekomunikacyjnej. Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że większość problemów nie została rozwiązana. Oczywiście zostało zrobione dużo, ale dalej pozostaje aktualne wołanie o telefony dla wsi, o powszechny i tani dostęp do Internetu, o wprowadzenie konkurencyjności, wreszcie o korzystniejsze taryfy. Trudno także cieszyć się z wysokich cen uzyskanych ze sprzedaży części TP SA czy z przewidywanych zysków za koncesje na UMTS. Raczej wcześniej niż później wszyscy odczujemy we własnych portfelach, że nie ma nic za darmo.
Pozostaje jednak techniczna strona telekomunikacji i w tej dziedzinie postęp jest wręcz oszałamiający. Nowe rozwiązania i technologie tworzone są znacznie szybciej, gorzej jest z ich wdrażaniem. Prawie normą stała się sytuacja, w której trudno zdecydować, czy dane rozwiązanie wprowadzić już, czy też może poczekać na nowsze. Najważniejsza jednak jest wiedza, że takie rozwiązanie istnieje.
Oczywiście sama technika nic nie da, jeżeli nie będą stworzone warunki do jej wdrażania. Konieczne jest dobre prawo, odpowiednie zaplecze finansowe i przede wszystkim umiejętność podejmowania decyzji. To jest tak trywialnie proste, że aż wstyd przypominać. Skoro, jak się powszechnie sądzi, sektor telekomunikacyjny może przynosić duży dochód, to dlaczego klienci nie mogą doprosić się o usługi, za które przecież chcą zapłacić? Dlaczego nie podejmują działalności nowi operatorzy połączeń międzystrefowych? Dlaczego nawet największy konkurent TP SA, czyli Netia nie przynosi spodziewanych zysków? Odpowiedzi na te pytania są złożone, ale na pewno jednym z bardziej istotnych elementów jest czynnik czasu. Aby inwestycje w telekomunikację się zwróciły, potrzeba tego czasu bardzo, bardzo wiele. Życzmy sobie, żeby tego czasu nie zabrakło.
Jednocześnie składam wszystkim Czytelnikom serdeczne życzenia dobrych i zdrowych Świąt i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Marek Młynarski
|